Niczego się nie boję

Rozmowa z Henrykiem Ruszewskim, kandydatem na księcia Łeby

— Chce pan być księciem?
— Myślę, że każdy normalny człowiek chciałby być księciem, ale jest wiele przeszkód. Nie pochodzę bowiem z prawdziwego arystokratycznego rodu. Mam jednak w sobie szlachetną krew kaszubską. Mogę zdradzić, że zdążyłem się porozumieć z margrabią Aleksandrem Kukurowskim i już ustaliliśmy, że jeśli tylko to stanie na prze-szkodzie, gotów jestem przejść transfuzję krwi. Są jednak konkurenci i z nimi muszę się liczyć.

— Kto?
— Groźny jest właściciel zamku —Stefan Cysdorf z małżonką. Jego traktuję jako równoważnego partnera. Jest jednak kandydat bezkonkurencyjny. Złożyliśmy mu już ofertę, ale na razie nie możemy jej ujawnić. Mogę tylko powiedzieć, że jest to bardzo publiczna osoba, ustosunkowana w kraju. Odpowiedź otrzymamy w poniedziałek

— Czy jest to osoba miejscowa?
— Tak, ale ona na razie konsultuje swoją kandydaturę na wyższych szczeblach i jeśli dostanie przyzwolenie lub będzie zaakceptowana, to mamy szansę absolutną, że zostanie stuprocentowym księciem.

— A czy lud chce księcia?
— Lud do końca nic chce, ale jak mu przedstawimy warunki, na jakich księstwo będzie funkcjonować, to nie mam żadnych wątpliwości, że będzie chciał.

— Co takiego książę zamierza zaproponować poddanym?
— Z chwilą, gdy tylko wypowiedzą się, że chcą takiego rozwiązania — jeszcze tego samego dnia — Urząd Miejski zamknie możliwość meldowania na stałe kogokolwiek nowego w naszym mieście. Jeśli ktoś jednak będzie chciał z tego przywileju skorzystać, to będzie się musiał wykazać odpowiednim stanem konta albo osiągnięciami w świecie kultury, nauki, sportu i innego typu wyczynu. Nie ukrywamy, że przy okazji będziemy oczekiwali, aby ci ludzie promowali nasze księstwo. Będzie też istniała druga metoda dostania się do miasta: trzeba będzie znaleźć kogoś, kto się z niego wyprowadzi i wtedy można będzie zająć jego miejsce. W rozliczenia między nimi administracja książęca nie będzie wkraczać.

— A dzieci będą meldowane?
— Tego problemu jeszcze nie rozpa\trywaliśmy, ale myślę, że preferencje będą miały dzieci z prawego łoża. Sprawa bękartów zostanie rozstrzygnięta później. Na to mamy jednak co najmniej dziewięć miesięcy.

— Kiedy zostanie ogłoszone powstanie księstwa?
— Jestem przekonany, że namaszczenie księcia nastąpi w dniu otwarcia jubileuszowego, sześćdziesiątego zjazdu campingu — carawaningu, który odbędzie się pod koniec lipca w Łebie na „Imercampie”. To jest ostateczna data.

— Czy uroczystość uświetnią jakieś koronowane głowy?
— Liczymy na liczny udział. Naszym pełnomocnikiem w tych sprawach będzie książę Aleksander Kukurowski. Być może poprosimy też o wsparcie prezydenta Lecha Wałęsę, który zna się z wieloma wielkimi głowami na świecie.

— A nie bol się pan oskarżenia o zamach stanu?
Niczego się nic boję, bo mam raka i długo już nic pożyję.

— UOP za panem nie chodzi?
— Już do mnie dzwonili. Poprosiłem ich, żeby mnie prześwietlili. Jeśli mają coś przeciw, to niech powiedzą, a wtedy ze wszystkiego się wycofam.

Kandydat na księcia Łeby
Kandydat na księcia Łeby Fot. Sławomir Żabicki

Zrobią plebiscyt
Plebiscyt w sprawie księstwa odbędzie się na pewno — mówi Marta Chełkowska, sekretarz Urzędu Miasta w Łebie. Łebski magistrat akceptuje pomysły biznesmenów z miejscowego Forum Gospodarczego. Sprawę księstwa odbiera jako doskonały chwyt reklamowy na najbliższy sezon turystyczny. Pani sekretarz twierdzi jednak, że władza go nie inspirowała. Nie chce też, w ten sposób konkurować z innymi kurortami.
— To jest pomysł na nasze miasto. Inne miejscowości mogą wymyśleć coś innego. Nie będziemy im przeszkadzać. Mam nadzieję, że uda się nam włączyć do przedsięwzięcia kilka instytucji. Może poczta zdecyduje się wydać okolicznościowe stemple, a wojsko zaangażuje się w stworzenie szlabanu. To mogłaby być fantastyczna atrakcja – mówi pani sekretarz. (maz)

— A jak pan chce powołać księstwo: przez proklamację, aklamację czy referendum?
— Referendum trudno będzie przeprowadzić. Już pojawiły się pewne komplikacje prawne, ale na pewno odbędzie się plebiscyt. Jest już znany jego termin. 11 czerwca, w dniu Bożego Ciała. Spodziewamy się, że będzie w nim uczestniczyć tyle osób, ile bierze udział w procesji. O szczegółach nie jestem jeszcze w stanie mówić. Tym zajmują się prawnicy z Uniwersytetu Warszawskiego i Gdańskiego.

— A co z wolną strefą celną?
— Ona wydaje się poza wszelką dyskusją. To już jest pewne. W pierwszej fazie obejmie paliwa, alkohole, kosmetyki i elektronikę. Marzyłoby się nam, aby w przyszłości można w niej także tanio sprzedawać samochody.

— No tak, ale w księstwie powinno być także prawdziwe kasyno.
— Prowadzimy w tej sprawie rozmowy. Prawdopodobnie zostaną do tego wykorzystane pomieszczenia podziemne i naziemne jednostki wojskowej w Łebie, która jest w likwidacji. Plany są gotowe, wystąpiły tylko pewne trudności terminowe. Dowódca jednostki już dostał obietnicę, że będzie dyrektorem wszystkich kasyn. Dlatego jestem optymistą.

— A kim zostanie pani burmistrz? Marszałkiem dworu?
— Stanowisko będzie miała wysokie i na pewno nic straci.

— Czy pan nie żartuje?
— Wiele osób do mnie dzwoni i ma takie podejrzenia. Dowcip był, ale w ubiegłym roku, gdy ogłosiłem, że razem z byłym wojewodą kupiłem duży sklep w centrum miasta z przeznaczeniem na galerię, która miała promować młodych artystów kaszubskich. Wtedy byk) dużo hałasu i może stąd te wątpliwości. Teraz to jest bardzo poważna sprawa. A że przy okazji będzie w sezonie wiele zabawy — temu nic przeczę.

ZBIGNIEW MARECKI Głos Pomorza z dnia 21 lutego 1998 roku.